piątek, 2 listopada 2012

ATO - Spurs vs. Thunder (2012-11-01)

Czwartkowy rewanż za ubiegłoroczne Finały Konferencji Zachodniej pomiędzy San Antonio Spurs a Oklahoma City Thunder zgodnie z oczekiwaniami trzymał w napięciu do ostatniej akcji. Obu drużynom daleko do ofensywnych wskaźników z zeszłego sezonu, ale spokojnie - to dopiero pierwsze mecze i zawodnicy nie złapali odpowiedniego rytmu. W przypadku Spurs to kwestia czasu, bo mają oni w składzie aż 13 graczy z poprzedniej kampanii. Natomiast atak Thunder czeka spore wyzwanie w obliczu utraty Jamesa Hardena.

Brak "Brody" był wczoraj doskonale widoczny, gdy w drugiej połowie Russell Westbrook wpadł w typowy dla siebie kocioł. Straty, złe decyzje rzutowe, nieumiejętność dogrania piłki do Duranta. W takich chwilach umiejętność playmakingu Hardena była nieoceniona, a tego czegoś nie ma w swoim repertuarze Kevin Martin. Do gry wrócił wprawdzie rezerwowy rozgrywający Eric Maynor, ale brakuje mu skoczności i szybkości. Cóż, po tak poważnej kontuzji potrzeba dwóch lat na odzyskanie pełnej sprawności.

Mimo to, Thunder byli w meczu do końca i mogli nawet wygrać, ale kolejna strata, a może bardziej szybkie i długie ręce Kawhi Leonarda (5 przechwytów przeciwko Thunder, 5 dzień wcześniej w Nowym Orleanie) dały Spurs piłkę na 5.9 sekundy przed końcem przy remisie po 84.

On the floor:
Spurs: Parker, Green, Jackson, Diaw, Duncan
Thunder: Westbrook, Sefolosha, Durant, Ibaka, Perkins


Pop nie mógł skorzystać z Manu Ginobiliego, który zazwyczaj ma piłkę w rękach w decydujących akcjach. Wobec tego można było się spodziewać, że do piłki wyjdzie Tony Parker i albo zagra pick'n'roll z Duncanem, albo będzie grał 1 na 1 z Westbrookiem. Parker zbiega jednak na słabą stronę.


Na point wychodzi... Danny Green, nieznany wcześniej z roli rozgrywającego.


Green przekozłowuje na prawą stronę, co pozwala (?) myśleć Westbrookowi, że ta strona została wyczyszczona pod izolację dla Parkera. To nie zwalnia go jednak z obowiązku utrzymywania Francuza w zasięgu wzroku.


TP wychodzi po dwóch, w zasadzie niepotrzebnych, zasłonach na 45 stopni i jest kompletnie niekryty. Małą, a ważna rzecz robi tu Duncan, który zasłania Perkinsa uniemożliwiając mu closeout. Ibaka jest za daleko, a Westbrook nadal stoi zaczarowany na prawej stronie.


Parker robi kozioł i pewnie trafia gamewinnera nad Ibaką.

Sekwencja w czasie rzeczywistym:


Niech was nie zwiedzie presja na piłce jaką wywierał Westbrook na przeciwnych rozgrywających podczas Igrzysk. To wcale nie jest dobry obrońca, który niepotrzebnie ryzykuje by zaliczać bloki i przechwyty, nie bacząc na pozycjonowanie i rotacje w obronie, które powinien egzekwować.